Mam na imię Mateusz. Skończyłem 25 lat w marcu i choć mój wiek może o tym nie świadczyć, przeżyłem już w swoim życiu bardzo wiele.
Pochodzę z rozbitej rodziny, gdzie alkohol, złość, agresja czy smutek były nieodzowną częścią mojej codzienności. Ta codzienność mojego dzieciństwa, jak się pewnie domyślacie, miała w późniejszym czasie ogromny wpływ na moje życie, ale po kolei…
Gdy zmarła moja mama, a wraz z nią moja wiara, że ktoś oprócz nas samych prowadzi nas przez życie, można powiedzieć, że był to początek mojej drogi ku zatraceniu. Przynajmniej tak mi się wydawało, biorąc pod uwagę następne lata mojego życia, które doprowadziły mnie do zażywania narkotyków, a w późniejszym czasie bezdomności. Myślę, że każdy z Was pomyślałby, że to już koniec… Koniec Waszych marzeń… Ale właśnie tam, gdzie taki człowiek jak ty czy ja nie widzi nadziei, KTOŚ u góry daje nam szanse, wskazuje drogi, których nie dostrzegaliśmy, będąc zaślepieni bólem, smutkiem czy narkotykami… Ja musiałem stracić wszystko, żeby to zrozumieć i zobaczyć tę drogę, która zaprowadziła mnie do domu Sióstr Albertynek.
Dokładnie 21 lipca 2019 r. zapukałem do drzwi zgromadzenia Sióstr, pełen strachu, ale i nadziei na to, że moje życie się zmieni, że odnajdę w końcu swoje miejsce na ziemi, swój dom, rodzinę… Pewnie teraz wielu z Was pomyśli: „Jaki dom? Jaka rodzina”, a ja Wam odpowiem, że dom jest zawsze tam, gdzie jest miłość, radość i wzajemny szacunek. To miejsce, do którego chce się wracać. Właśnie taki dom odnalazłem w Centrum Pomocy im. św. Brata Alberta w Bydgoszczy. Znajdują się tu mieszkania readaptacyjne dla osób, które chcą podjąć próbę wyjścia z bezdomności. W jednym z takich mieszkań przebywałem 4 lata. Tutaj każdy człowiek opuszczony, samotny, bezdomny, po prostu każdy, znajdzie swoje miejsce. Nieważne kim jesteś, uwierz mi, najważniejsze jest to, co masz w sercu. Nie myślcie, że sam do tego doszedłem. Siostry nie wpajają tych wartości na siłę, ale po prostu każda z Nich oddając nam swoje serce, pokazuje, że każdy je ma. Wystarczy się nim kierować, słuchać głosu, który często jest przez nas tłumiony, pozwolić się wypełnić tym głosem, by później mógł wypełnić On całe nasze życie. Oprócz wsparcia duchowego Siostry zapewniają spotkania terapeutyczne, zarówno te grupowe, jak i indywidualne, dopasowane do każdego z nas w zależności od tego, kto czego na ten moment najbardziej potrzebuje.
Każdy człowiek jest inny, zmaga się z innymi problemami. Są tacy, którzy swój ból „topili” w alkoholu lub tacy jak ja, których jedyną drogą ucieczki przed problemami były narkotyki. To miejsce pokazało mi, że wcale nie muszę uciekać, ja się tu zatrzymałem i to w dosłownym i przenośnym znaczeniu tego słowa. Dziś, po czterech latach spędzonych tutaj u Sióstr, mogę śmiało powiedzieć, że odnalazłem siebie. Znów potrafię się cieszyć życiem, śmiać się, ale i marzenia, które kiedyś były dla mnie bardzo odległe, teraz mogę wcielać w życie. Jedynie niektóre z nich to: zdana matura i szkoła policealna o kierunku opiekuna medycznego, prawo jazdy i mój pierwszy samochód. Mógłbym wymienić z pewnością, jeszcze parę większych czy mniejszych sukcesów, ale wiem, że żaden z nich nie daje mi tyle radości, a z niej wypływającej miłości, co odnalezienie i przyjęcie Pana Jezusa do swojego serca. To dzięki Niemu mam to wszystko, a przede wszystkim rodzinę, o której zawsze marzyłem. Warto marzyć, bo dziś mam taką, o której nie śniłem.
Piszę to zupełnie szczerze, chłopak, który od dziecka nie umiał odnaleźć siebie, właśnie tutaj, w domu przy ulicy Koronowskiej 14 w Bydgoszczy, odnalazł wszystko, czego szukał: miłość, spokój, dobro, ale przede wszystkim odnalazł siebie. Wiem, że żadne słowa nie opiszą mojej wdzięczności, a zwykłe „dziękuję” to za mało za uratowanie mi życia i choć wiem, że Siostry nic w zamian ode mnie nie oczekują, to ja chciałbym im oddać wszystko, co mam i będę miał, bo dzięki nim poznałem i zrozumiałem wartość zdania: „Być dobrym jak chleb”. Właśnie tym „dobrym chlebem” dla innych ludzi potrzebujących, już do końca swoich dni, chcę być, bo tylko w taki sposób mogę pokazać drugiemu człowiekowi, że niebo naprawdę istnieje i jest na wyciągnięcie ręki.
Mateusz Kostrzewa
Comments